niedziela, 12 kwietnia 2015 r.
Niedziela, 12 kwietnia 2015 r., Runowo Pom., Bonin, Łobez.
Zaczęło się wszystko w Runowie Pom. na stacji kolejowej .. a może wcześniej na Wyspie w Łobzie, a może … może jeszcze wcześniej w autokarze w Stargardzie Szcz. albo na stacji kolejowej w Szczecinie. A może całkiem wcześniej, gdy patrząc na mapę moją uwagę przykuła ta cześć ziemi łobeskiej. I na mapie objawiło mi się tak (no, może nie od razu): Runowo Pom. – Gardno – Lesięcin – rzeka Reska Węgorza – rzeka Brzeźnicka Węgorza – Biały Młyn – Bonin. 15 tysięcy metrów z haczykieeem.
Przed stacją przybywało i przybywało. Zebrało się nas 187 piechura turysty. Niektórzy wytrawni, niektórzy pierwszy raz. Klubowo, grupowo, rodzinnie i indywidualnie. Dzieci, młodzież, starsza młodzież, jeszcze starsza i … seniorzy. A skąd? Z regionu: ze Stargardu Szcz., Łobza, Szczecina, Węgorzyna, Drawska Pom., Koszalina, Suliszewa, Bełczny, Krzęcina, Polic i Reska.
Zbiórka nie poszła gadko. Trochę się zakręciliśmy. No cóż, taki tłum! A potem już poszło, znaczy ruszyliśmy, z początku może niemrawo, jak ten pociąg co się rozpędza … W Runowie Pom. Zbigniew Wiśniewski z Węgorzyna pokazał i omówił nam zabytki techniki kolejowej. Tu na szczególną uwagę zasługuje obrotnica i wspaniała, unikalna wieża ciśnień, widoczna z daleka, nieco nadszarpnięta zębem czasu. A i sama historia powstania stacji, ongiś zwanej Węgorzyno, jest ciekawa.
Od wieży przez pola, wzgórza, lasek ruszaliśmy w kierunku wsi Gardno. Robiło się coraz cieplej. Ci co za bardzo przejęli się wróżbą synoptyków, teraz pośpiesznie przebierali się. Ciepły, słoneczny dzień, choć wietrzny.
W Gardnie naszą uwagę przykuł, oczywiście, niewielki kościół ryglowy z XVIII w. Akurat była msza św., więc zwiedzanie wnętrza będzie musiało poczekać na inną okazję. Ale akurat ten kościół z zewnątrz jest najciekawszy. Na jego przykładzie przybliżyliśmy turystom pomorskie budownictwo ryglowe. A która belka to rygiel?
Z Gardna piękną starą aleją klonową skierowaliśmy nasze kroki do Lesięcina. Maszerowaliśmy przez pola, minęliśmy rzeczkę Krzeszną, staw hodowlany, pokonaliśmy nieco piaszczysty wzgórek i już byliśmy w Lesięcinie. A w Lesięcinie naszym celem był … nie, nie sklep, lecz pałac, a właściwie to co z niego pozostało. I park dawny, dworski. Niedowierzanie – tak reagowali turyści. Nie ma dachu, nie ma okien, nie ma ... no ruina jest. Na murach pałacu wciąż dumnie prezentuje się herb rodu Borcków. Da się wciąż rozpoznać styl, zdobienia architektoniczne. W parku podziwiamy pomnikowe okazy – daglezje, platan, lipy, dęby.
Wchodzimy w dolinę Reskiej Węgorzy, na chwilkę nasze ścieżki stykają się z rzeką. I już wąwozem w górę, na pole, polem na przełaj, przez wiatr, do lasu. Na zacisznej polanie przystajemy, czas już na przerwę, kanapkę, herbatkę, ciasteczko i … co tam kto w plecaku ma. Należy się nam.
Odświeżeni ruszamy w drugą połowę wędrówki, może i w mniejszą połowę, ale wciąż ciekawą. Drogą, ścieżka docieramy nad Brzeźnicką Węgorzą, a wzdłuż rzeki na mosty drogowe, dwa, stojące obok siebie, młody i stary. Nadrzeczna kraina zachwyca nas malowniczością. Pokonujemy szosę i już jesteśmy na Białym Młynie – Lesięcinku jak chcą urzędowe papiery. Tajemnicze ruiny kąpią się w rzece, a tajemnice zachowują dla siebie. Młyn, tartak? Jedno wiadomo – piękne to miejące jest, zwłaszcza wczesną wiosną.
Trafiamy na szlak czerwony rowerowy i rowerowy MTB, które połączone wspólnie prowadzą nas do Bonina. Las boniński nieodmiennie zachwyca, zimą, latem. Buki, sosny, świerki, dęby, mchy, tajemnicze jeziorka …
Na hubertówce k. Bonina oczekuje nas ciepła, pachnąca, pyszna i zasłużona strawa. Kiełbaski, kaszanki, żurek, kawa, herbata, napoje i ciasteczka na deser. A dla oka materiały promocyjne, mapy, foldery, ulotki o Ziemi Łobeskiej. Strudzeni siadamy, posilamy się, cieszymy towarzystwem, dzielimy wrażeniami, zapraszamy wzajemnie na imprezy. I na koniec jeszcze medale mamy – dla „Dzielnych najmłodszych”. Wędrowali z nami 5,6 i 8-latkowie. I dyplom pochwalny skądś wyciągamy. To dla Mariusza Mturysty Ziemeckiego z Drawska Pom. Za wsparcie wszelakie w trakcie naszych imprez, zwłaszcza tych rowerowych, gdzie fachowa pomoc niezbędnie potrzebna jest.
Gratulujemy dzieciom. Gratulujemy wszystkim nam, tak udanej, wspólnie spędzonej niedzieli - turystycznie, przyrodniczo, historycznie.
Organizatorem było, jest i będzie łobeskie Ognisko TKKF Błyskawica. Imprezę ogarnęli i prowadzili Elżbieta Jankowska-Kogut i Adam Kogut. Elżbieta mówiła, Adam zdjęciował … acz nie tylko. Zamykali i zabezpieczali Zygmunt Chuchro i Mariusz Ziemecki.
A co było dalej? A to już insza opowieść.
Z turystycznym hukiem Adam Kogut (adamku@vp.pl